10 gru 2009

Grudniowe popołudnia


Dni mijają nam dosyć spokojnie. Jutro, ku mojej wielkiej radości, jedziemy na drugą dawkę szczepień a to nieuchronnie oznacza początki wspólnych spacerów i wypadów (w domyśle - juhu!). 
Coraz częściej, kiedy siedzę przy swoim stole czuję dziwne ruchy na mojej nodze. Próby ciągnięca za nogawkę albo nawet wchodzenia do środka. Spoglądam w dół i widzę pyszczek Draki z miną pt. "no pobaw się ze mną! cóż może być ważniejszego?"
No więc wstaję i zaczyna się szaleństwo, aż do momentu, w którym Draka z przekorą ucieka przede mną i chowa się pod łóżkiem. Ja wracam wtedy do swoich spraw. Nie mija pięć minut i znów czuję, że coś ciągnie moją nogawkę. Patrzę i widzę "już jestem! Chyba nie myślałaś, że to koniec zabawy?" - to rozbraja mnie najbardziej...
W tym czasie Feta szyderczo przeciąga się w hamaku obserwując wszystko z góry. Kiedy w końcu wstaje biorę ją ja na ręce, do przytulania i miziania. Zadziora udaje, że wcale jej na tym nie zależy - ale wiecie co by było gdybym tylko zaczęła głaskać przy niej Drakę? ;) No właśnie. Zazdrość trzymamy jednak pod kontrolą. Na horyzoncie nie widać żadnej agresji, zamiast tego dziewczyny kilka razy dziennie urządzają sobie regularne zapasy, kotłują się po całym pokoju. 
- Czy to ptak? Czy to samolot? - pytają postronni
- A co się dzieje? - pytam zdziwiona - A nie, to tylko fretki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz